EF Tamarindo, Kostaryka
Jakie były moje wyobrażenia o Kostaryce? Szczerze mówiąc chyba coś mi się pomyliło z Korsyką. Jednak teraz wiem na pewno. To dwa zupełnie inne miejsca. Bardzo długo się zastanawiałam co zapakować do walizki. Wyjazd na miesiąc to dla nas dziewczyn bardzo długi okres i ciężko nam się zmieścić do walizki nawet gdy wybierzemy tą największa w sklepie. Jesteście ciekawi co włożyłam do swojej? Połowę miejsca zajęły oczywiście kosmetyki, eleganckie sukienki i buty na obcasie. Po przyjeździe na miejsce stwierdziłam, że moją walizkę powinnam wysłać do Miami, gdzie ubrania które wzięłam są adekwatne do miejsca. Ale zacznijmy od początku ponieważ historia jest całkiem ciekawa 😉
Gdy doleciałam na lotnisko w Liberii pierwsze co mnie uderzyło po wyjściu z samolotu to zapach jak w ogrodzie botanicznym. Wiecie o jakim zapachu mówię? Oczywiście jak na lotach daleko dystansowych bywa moja walizka została w Huston gdzie miałam przesiadkę ale niczym się nie przejmowałam. Zazwyczaj mój rozsądek podpowiada mi całkiem sensowne rzeczy i do malej walizki podręcznej zapakowałam wszystko, co będzie mi potrzebne na kilka dni. Z lotniska odebrał mnie chłopak, typowy „Tico” – tak mówią na chłopaków z Kostaryki – i wpakował moją niestety tylko małą walizkę do samochodu. Byłam zdziwiona, że przyjechał po mnie tak wielkim Jeepem, jednak po chwili zorientowałam się dlaczego. Tamarindo jest bardzo małym miasteczkiem i mało rozwiniętym. Jest jedna główna droga, która jest asfaltowa a reszta to po prostu ziemia. Jadąc tamtymi drogami czułam się jak na jakimś offroadzie w Karkonoszach. Po przyjeździe do szkoły, która można powiedzieć, że mieści się w lekkiej dżungli powitał mnie ochroniarz mówiący wyłącznie po hiszpańsku. Na początku się przeraziłam bo nie byłam w stanie nic powiedzieć w tym języku ale jakoś udało nam się na migi porozumieć. Notabene Jose (ochroniarz) od tego pierwszego dnia stał się moim najlepszym kumpel, z którym często graliśmy po nocach w gry planszowe czy karty i zdanie „tu turno” opanowaliśmy do perfekcji.
Do czego zmierzam w tej opowieści? Rzeczy w mojej walizce okazały się zbędne. Pierwszy raz czułam się zupełnie wolna. Nie musiałam świecić perfekcyjnym make upem, czy dobrze dobranymi kolorystycznie butami do stroju. Nigdy nie podejrzewałam, że jestem osobą która tak dobrze będzie się czuć w dzikim środowisku.
Chcecie usłyszeć więcej moich szalonych przygód z Kostaryki? Zapraszam do kontaktu. Chętnie wam opowiem.
Pamela